Nowe Maserati Levante, Renault Scenic oraz latający Ford Mondeo

Nowe Maserati Levante, Renault Scenic oraz latający Ford Mondeo

Spis treści

Tekst pochodzi z bloga naszego partnera www.cromo.pl. To jego podsumowanie tygodnia z najważniejszymi premierami i nowinkami samochodowymi na świecie! Zapraszamy również do przeglądania jego artykułów oraz do poniższego tekstu, bo samochody wyglądają niesamowicie!

W tym tygodniu pojawiło się wyjątkowo dużo premier, więc przygotowanie tematów do Podsumowania zajęło mi tyle co wypicie małego piwa po robocie przy aucie. Miałem z czego wybierać i tym razem padło na pierwsze fotki nowego Renault Scenica, SUV’a – Maserati Levante i ciekawe zawieszenie w Fordzie Mondeo.

Ostatnimi miesiącami Renault ostro zakasało rękawy i wzięło się za prawdziwą robotę, bo najwyraźniej chcą wykosić konkurencję. Albo po prostu przyszedł do firmy jakiś nowy kierownik i postanowił wyrzucić z oferty całą flotę i pierdyknąć własną. Stąd mamy Kadjara, Espace’a, nowe Megane, Talismana, a wcześniej pojawiło się nowe Twingo i Captur. I to wszystko w zaledwie ostatnich miesiącach. No dobra, w ostatnim roku. A teraz postanowili rozprawić się również ze Scenic’iem i pokazać nam nowego. Żółtego.

Nowe Maserati Levante, Renault Scenic oraz latający Ford Mondeo
fot. cromo.pl

Nie chcę jakoś szczególnie odnosić się do jego wyglądu, ponieważ vany, minivany czy jak tam to cholerstwo się zwie, nie leżą w kręgu moich zainteresowań. Po prostu uważam, że to nie jest grupa samochodów, którymi można się fascynować. To są typowe auta, którymi się jeździ i design spada na dalszy plan. Stąd pewnie też styliści nie podchodzą do tematu zbyt poważnie i z reguły takie auta wyglądają jak bardziej nadmuchane hatchbacki o trochę zaburzonych proporcjach.

Nowego Scenica będziemy mogli skonfigurować z doładowanym benzyniakiem 1.2 lub którymś z diesli – 1.5 lub 1.6 litra. Zaczynam powoli odczuwać ten cały „dałnsajzing”. Silnik 1,2 litra trochę mi nie pasuje do rodzinnego samochodu, który prawdopodobnie będzie mógł pomieścić nawet 7 osób. Natomiast diesli nie lubię. Brakuje mi tu czegoś „normalnego”. Jakiegoś jeden-sześć czy nawet jeden-cztery turbo. No nie wiem, po prostu 1.2 tutaj mi nie leży.

Nowe Maserati Levante, Renault Scenic oraz latający Ford Mondeo
fot. cromo.pl

SUV’y to najbardziej znienawidzona kategoria samochodów wśród ludzi mających coś w głowie, czyli interesujących się motoryzacją. Dlatego większość producentów właśnie na nie stawia. To chyba doskonały przykład na to, że rynkiem rządzi mamona, a zdanie fanów i miłośników danej marki wszyscy mają gdzieś. Stąd takie auta jak Cayenne, które w chwili wyjścia na rynek cieszyło się takim hejtem, jakim teraz nawet pani Kopacz nie może się pochwalić. Potem było BMW X6, Lambo w planach ma szkaradnego Urusa, a teraz do grona znienawidzonych, ale dobrze sprzedających ma zamiar dołączyć Maserati z SUV’em Levante.

Maserati ma to do siebie, że wszystkie ich modele mają genialną stylistykę. Przyciągają wzrok, ale w sposób nienachalny. A jak mi nie wierzycie, to pokażcie jakąś fotkę Gran Turismo koleżance i wmówcie jej, że to wasze, to od razu się w was zakocha pod warunkiem, że ją nim przewieziecie. Natomiast z Levante jest trochę inaczej. Ogólnie gdy na nie popatrzymy to już z daleka widać, że to Maserati. Mamy charakterystyczny grill z widłami, kilka eleganckich dodatków we włoskim stylu i te wywietrzniki nad przednimi kołami. Ale z drugiej strony, buda ma takie same rysy jak inne luksusowe SUVy, w tym Cayenne. Zmrużcie oczy i popatrzcie się na nie od boku to zobaczycie o co mi chodzi.

Nowe Maserati Levante, Renault Scenic oraz latający Ford Mondeo
fot. cromo.pl

Skopiowali sylwetkę i doczepili kilka charakterystycznych dla marki dodatków. Z tyłu to samo.

Nowe Maserati Levante, Renault Scenic oraz latający Ford Mondeo
fot. cromo.pl
Nowe Maserati Levante, Renault Scenic oraz latający Ford Mondeo
fot. cromo.pl

A teraz ciekawostka. Ford wpadł na pomysł zrobienia zawiasu w nowym Mondeo, który przeskakiwałby dziury w drodze. Aby za dużo nie opowiadać bez sensu to obejrzyjcie sobie ten filmik, aby zobaczyć o co chodzi.

A teraz jak to działa. Tuż przed kołami są umieszczone czujniki, które w bardzo krótkich odstępach czasu monitorują drogę. Jeśli wykryją dziurę to na chwilę usztywniają maksymalnie zawias, tak aby koło nie wpadło w dziurę i przeleciało nad nią. Chyba proste, nie?

Ogólnie spoko myk, fajnie że ktoś pomyślał, ale dopóki tego nie wiedziałem, to rodzą mi się w głowie dwa zastrzeżenia. Po pierwsze, to głównym zadaniem zawieszenia w samochodzie jest zapewnienie stałego kontaktu koła z jezdnią. A tutaj ten pomysł trochę przeczy temu, skoro koła mają się unosić. Z jednej strony to dobrze, bo jakby była wielka dziura to w normalnym aucie po wjechaniu w taką oprócz możliwości kierowania stracimy jeszcze koło. Natomiast jeśli dziura będzie płytka i wypadnie ona na zakręcie, to jak w nią wjedziemy nic nie powinno się stać z samochodem, ale gdy jedno koło oderwie się to drugie może sobie nie poradzić ze skręcaniem.

Druga sprawa jest taka, że film przedstawia warunki laboratoryjne. Czyli jedna dziura na płaskim terenie i jazda do przodu. A co jeśli droga będzie jak większość starszych dróg w Polsce? Czyli dziura na dziurze, łata na łacie. Wtedy utwardzenie jednego koła traci sens i skutek może być jeszcze gorszy.

Tekst pochodzi z bloga motoryzacyjnego http://www.cromo.pl/.

Sprawdź również:
>> Bentley Flying Spur V8, nowy SUV Skody oraz Renault Alpine

 

Redakcja

Powiązane artykuły